poniedziałek, 31 października 2016

07-deszcz: cz. 1









Budzę się... Taka słaba. Mam mroczki przed oczami, a w głowie aż słyszę jakiś szum. Kiedy widzę jakikolwiek obraz jedyne co widzę, że pomieszczenie jest całe brązowe. Nie wiem gdzie jestem. Auu.. Moja ręka. Do jasnej ciasnej!  Szczepionkę mialam kilkanaście lat temu więc co charakterystyczna rana robi na moim ramieniu? Fuck. Po chwili mojego rozmyślania ktoś wchodzi do tego pokoju.
-Jak tam kwiatuszku? - ten sam szyderczy głosik . Christopher.
-Co.. Mi zrobiłeś? - pytam słabo
-Ja? Och nic. - uśmiecha się głupkowato.
-Mów - próbuję brzmieć groźnie ,ale to mi nie wychodzi.
-Zaczęłaś się rzucać więc musiałem ci coś wstrzyknąć na rozluźnienie.
-Wstrzyknąłeś mi narkotyki? - pytam zła
-Nie wściekaj się tak mała. Lepiej powiedz czy przemyślałaś moje warunki.
-Nigdy się na nie nie zgodzę !- syczę
-No to w takim razie czekają cię długie wakacje. Tutaj.
-Przestań mnie straszyć. Albo mnie stąd wypuścisz albo policja wszystkiego sie dowie.
-Masz dwa dni . Albo zgodzisz się na moje warunki z własnej woli albo cię do tego zmuszę  . - otwiera drzwi - wypieprzaj Castillo - mówi zły.

***/***/***




Wracam właśnie z zakupów. Czemu nie Ludmiła? Och to bardzo proste. Od razu zaczęła strzelać swoje fochy. Według niej na zakupy powinna chodzić służąca, a nie taka dama jak ona. Dama, jasne. Prawie parsknąłem śmiechem, ale w porę się powstrzymałem. Zaczynam żałować, że musi ze mną mieszkać. To życie jest jednym wielkim koszmarem. Mogłaby umyć chociaż ten głupi garnek, więcej od niej już nawet nie wymagam, ale nie... Musiała dzwonić po Chloe- naszą gosposię- żeby zmyła ten pieprzony garnek. Jeden garnek. Muszę sobie z nią porozmawiać i to bardzo poważnie. Jej humorki są tak wkurwiające, że nawet nie mogę przez nie zasnąć. W końcu wyniosłem się to drugiego pokoju, ale ona i tak musiała się przypałętać i podwyższyć mi ciśnienie. Ught. Ledwo się powstrzymuję żeby nie zakleić jej ust taśmą. Chociaż nie... Klejem będzie lepiej. Zamknie się na dłużej. Nie mogę doczekać się spotkania z Violettą. Przy niej mogę się chociaż odprężyć




**/'***/***







-Muszę to zrobic, rozumiesz?  Muszę ocalić rodzinę - łkam w jego ramiona
-Nie możesz tego zrobić. Christopher jest nieobliczalny. Co jeśli by ci coś zrobił? Byłabyś sama, bez drogi ucieczki.
-W takim razie co mam według ciebie zrobić? - spoglądam na niego
-Jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę - całuje mnie delikatnie w czubek głowy - wszystko będzie dobrze, jestem tego pewny. To tylko kwestia czasu.
-Mam działać na zwłokę? On od razu domyśli się, że coś jest nie tak.. Jest bardziej inteligentny niż myślimy.
-Fakt, masz rację, ale w końcu podwinie mu się noga.. Zrobi jeden nieprzemyślany krok i bum.. Mamy go. Nie jest ci zimno? -pyta z troską
-Trochę.
-Masz- ściąga ze swoich ramion szarą bluzę
-Nie. Będzie ci zimno. - protestuje
-Jestem gorący - śmieje się - nic mi nie będzie, masz-okrywa moje ciało swoją bluzą.
-Dzięki braciszku - uśmiecham się w jego stronę ciepło
-Nie masz za co, drobiazg.


----------------------------------------------
Rozdział krótki ... Tak, wiem.. Parę rozdziałów będzie tak nudnych, że zasypiam jak to pisze xD druga cześć rozdzialu pojawi się w listopadzie.
Rozdziały będą pojawiać się raz w miesiącu.
Do nexta!

sobota, 13 sierpnia 2016

06- Bokserki









Ok. Dopiero teraz czuję się podle. I to jeszcze tak jak nigdy. Zdradziłam Diego po raz pierwszy. Czuję się... Tak dziwnie.. Moze to co powiem wyda się wam dziwne, ale naprawdę tak jest.. Pomimo tych wszystkich sprzecznych uczuć czuję niesamowite uczucie euforii i szczęścia. Może po prostu za dużo o tym myślę...
-Nie śpisz już? - pyta zaspany
-Od godziny - mruczę
-Co się stało? - pyta- zrobiłem coś źle?
-Nie, nie, ale nie uważasz, że to złe ?
-Nie rozumiem.
- Nie uważasz, że uprawiając seks nie popełniliśmy błędu? - pytam prosto z mostu.
-Oczywiście, że nie. - zaprzecza - dostarczyliśmy sobie obupulną przyjemność - tłumaczy
-Zdradziłam Diego.
-Masz do mnie jakieś pretensje czy o co ci chodzi? - oburza się
-Boże, weź zluzuj gacie -odpowiadam
-Ja niczego nie żałuję.
-Jesteś facetem. Marzysz żeby zamoczyć... - stwierdzam
-Och, bez przesady!
-Taka prawda- burczę groźnie w jego stronę.
-Było mi z tobą cudownie . Masz wspaniałe ciało - zaczyna całować moje piersi.
-Mmm- sapię. On rozbudza we mnie takie uczucia, o których nie miałam pojęcia. Co by nie powiedzieć, ale on w tej kwestii jest boski. Przewracam się tak, że to ja jestem teraz nad nim. Lekko nabijam się na jego członka i uśmiecham słodko. Schylam się i całuję delikatnie jego usta.

***/***/***

Znalezione obrazy dla zapytania violetta 3 płacz
Podczas kiedy León się myję, ja przeglądam facebook'a. Matko! Co za badziewie. Chyba tylko dzieci na nim siedzą. Ileż można dawać fotek? Trzydzieści zdjęć w ciągu paru godzin to już lekka przesada. Moją bulwersację przerywa mi dzwonek do drzwi. Ok. Jestem goła. Fuck. Narzucam szybko swoją sukienkę i zbiegam na dół.
-Angie? - pytam zdziwiona
-Cześć Violu- rzuca radośnie
-Co tu robisz?
-Przyjechałam na parę dni. Nie mogłam zastać cię w domu,nie odbierałaś więc zadzwoniłam do Diego i on powiedział, że Leon pomaga ci z chemią i może zostałaś u niego. Tak więc jestem - chichoczę szczęśliwa.
-Violka! Nie wiesz gdzie rzuciłaś moje bokserki?! - z góry słychać krzyk Leóna. Teraz, serio?! Po chwili zjawia się on. Nagi. Gdy tylko widzi moją ciotkę zakrywa swój skarb rękami.
-Ym.. Dzień dobry. Ja.. Em.. Pójdę - mówi nerwowo i idzie, a raczej biegnie na górę.
-Chyba masz mi dużo do powiedzenia - mówi zawiedziona.
-Angie.. - rzucam błagalnie
-Odezwę się jutro. Cześć - mruczy i szybko wychodzi z domu mojego kochanka. Mam przerąbane!



***/***/***

-Czy ty siebie słyszysz?! Popieprzyło cię do końca?! - krzyczy mój przyjaciel
-To najlepsze rozwiązanie dla wszystkich. - mruczę obojętnie 
- Zwariowała - szepcze pod nosem
-To moje życie i będę robić z nim co chce! 
-Wiesz,  że przez to możesz wylądować w psychiatryku! zniszczysz swoje życie- krzyczy- pomyślałaś o Leónie? przecież jak się dowie co zrobiłaś to cię zniszczy!
-To moje ciało i będę robić z nim co chcę. A teraz rusz dupę i wynoś się z mojego domu!- krzyczę i wypycham go za drzwi.
-Pożałujesz tego.- mruczy zły i odchodzi. Co za gnojek! On serio myśli, że ten bachor mnie obchodzi? mam go gdzieś. Jestem za młoda i za ładna na...matkę. O cholera, od tego słowa chyba zwymiotuję! Fujaaa! Przed ślubem mówiłam Leónowi, że nie chcę mieć dzieci. Zgodził się, więc jego zdanie obchodzi mnie najmniej...

***/***/***


-Wiesz, że nie chciałem cię skrzywdzić. Pablo wsypał mi coś do drinka i.. Tak jakoś wyszło. Jesteś ostatnią osobą, która chciałabym skrzywdzić - jego dłoń dalej spoczywała na moim policzku. - kocham cię, wybacz mi
-Też cię kocham. - podchodzę do niego i całuję 





-Ooo. - dyszę 
-Zróbmy to na schodach - mój ukochany jest taki ostry. 



-Ale z ciebie brutal-chichoczę 
-Przy tobie chcę więcej i więcej. 
-Za dwie godziny zaczynamy zajęcia, dokończymy wieczorem- uśmiecham się 
-Obiecujesz? 
-Yhym- mruczę i śmieje się 
-Czy mi się zdaje czy jesteś jeszcze piękniejsza ?- pyta uwodzicielsko 
-Ty mi powiedz. 
-Jesteś najpiękniejsza , zwłaszcza jak leżysz obok mnie naga-smieje się 
-Zboczuch - rzucam w niego poduszką ze śmiechem 


Te wizje.. Od kilku lat ciągle siedzą w moim umyśle. Choć bardzo chcę je wymazać to nie mogę. Zwłaszcza teraz, kiedy ten dupek wrócił. Koszmar trwa i trwa, choć dawno się skończył.. To nieludzkie. Jak można krzywdzić drugą osobę, wiedząc, że ona cierpi? 
-Nad czym myślisz, piękna? - pyta szatyn
-O niczym - posyłam mu blady uśmiech 
-Stało się coś? 
-Nie, głowa mnie boli. Przejdę się. - wstaję i chcę odejść ,ale León łapie mnie za nadgarstek 
-Widzę, że coś jest nie tak - mruczy - powiedz- nalega 
-Już ci mówiłam. Głowa mnie boli- wyrywam się z jego uścisku - wrócę wieczorem.
-Co powiesz Angie? - jego głos zatrzymuje mnie koło drzwi. 
-Prawdę. Jest moją ciocią - mówię i odchodzę. Muszę się przewietrzyć . Mam za duzo na głowie, muszę to sobie wszystko poukładać. León, Diego, Christopher, Ludmiła, Angie. Właśnie Angie. Będę musiała powiedzieć jej prawdę i modlić się żeby Diego o niczym się nie dowiedział. Tak czy siak wyjdę za niego. Z Leónem to tylko mały skok w bok, przecież nie rzucę Diego dla Verdas 'a. León jest tylko kumplem, nic do niego nie czuję. Żywię tylko sympatię, nic więcej  , a Diego kocham. 

***/***/***


Znalezione obrazy dla zapytania violetta 3 płacz

-Nie bój się, już nic ci nie grozi, Violu
-Kim jesteś i skąd znasz moje imię? - pyta zdziwiona
-Nie ważne. Nie żyj już w strachu, jesteś bezpieczna. 
-Skąd wiedziałeś gdzie jestem, dlaczego mnie uratowałeś? - pyta obejmując mnie
-Im mniej wiesz tym lepiej. Żegnaj - szybko odchodzę 

***/***/***


-Violu! Wychodzę - na te słowa szybko zbiegam ze schodów 
-O której wrócisz? - pytam 
-Wieczorem. 
-Daj znać jak będziesz wychodził z uczelni. Mam dla ciebie niespodziankę - mruczę seksownie 
-Hm.. Jaką?-  pyta 
-Niespodzianka to niespodzianka - chichoczę - idź już, bo się spóźnisz - schylam się i całuje krótko w usta. - na razie 





Jestem niesamowicie szczęśliwa, kiedy słyszę jak ktoś wchodzi do domu. 
-Kochanie- zbiegam na dół cała w skowronkach. Kiedy stoję na dole widok mnie szokuje. Chris stoi. Bez spodni i bokserek. Okej, dziwne. 
-Rozkładaj nóżki-  mówi podniecony. Ja dalej stoję nieruchomo. - skarbie - podchodzi do mnie i ściąga moje spodnie- daj się wyruchać, zaraz pęknę - zaczyna całować moją szyję. Cicho pomrukuję. 
-Rób co chcesz. Dzisiaj bzykaj mnie jak lubisz. - chichocze. Parę sekund później rzuca mnie na łóżko i mocno wchodzi. Porusza się we mnie z dziką prędkością. Nasze jęki i stęki słychać chyba nawet w Chinach! 







-Widzimy się jutro na uczelni, nie? - pytam słodko 
-A jesteś pewna, że nie chcesz zostać u mnie na noc? - pyta masując moje udo
-Wiesz, że bym chciała, ale rodzice zaczną coś podejrzewać 
-Na szybki numerek też nie dasz się namówić? - pyta zawiedziony 
-Robiliśmy to rano. Nie dam rady. - wzdycham 
-Dziesięć minut. Rozłoż nogi, proszę. - mówi błagalnym tonem
-Misiu- całuje go- to nie ma sensu. Nie sprawi mi to przyjemności-  on nie słucha już tego co mówię, tylko ściąga moje majtki.. 
-Violu.. Błagam. - mówi takim tonem, że aż robi mi  się go szkoda. 
-Chris.. Nie rób tego- mówię, choć sama nie wiem dlaczego. On ma gdzieś moje słowa i wkłada we mnie cztery palce. O boże. 
-Ok. Tylko dziesięć minut - zanim się obejrzałam byliśmy na tylnym siedzeniu. Czułam, że ktoś się nam przygląda więc spojrzałam w okno. O cholera! Amy Bons- największa plotkara w okolicy i zarazem najlepsza przyjaciółka mojej mamy stoi nad autem mojego ukochanego i z zaciekawieniem patrzy jak Christopher dzikim tempem się we mnie porusza. Zanim zdążę cokolwiek zrobić zaczynam szczytować . No to nasza droga sąsiadka ma na co popatrzeć.. 



***/***/***




Właśnie wracam od mojego lekarza. No.. Bardzo bliskiego przyjaciela. Gdybym nie miała obrączki na palcu natychmiast hajtnęłabym się z Jacksonem, w tej sytuacji mogę mu dać siebie. Trochę szkoda... Z J miałabym wszystko. Seks codziennie, zero zmartwień i dom marzeń, ale nie! Wielka Ludmiła Ferro musiała się związać z panem "idealnym ". Jeszcze tylko dwa tygodnie. Za trzy dni pozbędę się bachora, a następny tydzień poszaleję z Correrą. Jak? Zachowam to dla siebie. Wiem co sobie myślicie : Ma męża, cudowne życie, a rozkłada nogi przed marną lekarzyną. 
Niezupełnie. To tylko zwykły seks , nic więcej. Kiedy mam już otwierać drzwi do domu o mało co nie padłam na zawał.
-Co ty tutaj robisz?- nie potrafię cieszyć się na jego widok.
-Chyba powinniśmy porozmawiać , nie uważasz, kochanie?- ostatnie słowo wypowiada z taką nienawiścią...
-Nie chciałeś mnie słuchać- wypominam mu- więc odejdź.- prycha
-Słuchaj. Rozwieść się musimy, jasne?- kręcę głową z niedowierzaniem - ale nie pozwolę ci od tak pozbyć się naszego dziecka!
-A pozbędę !-krzyczę- myślisz, że nagle przyjedziesz, zaczniesz się mną nagle interesować i wszystko będzie ok?!
-Co masz na myśli? Wypominasz mi moje błędy, kiedy to ty rozłożyłaś nogi przed narzeczonym swojej przyjaciółki?!- krzyczy zły- słuchaj, kochanie. Jeszcze dzisiaj wracasz ze mną do domu. Urodzisz to dziecko i...
-Chyba się za bardzo zagalopowałeś! Nie mam zamiaru niańczyć bachora!
-Tak? Ciekawe co zrobisz jak pozbawię cię całego majątku i życia księżniczki?!
-Nie odważysz się!
-Nie? Diego będzie zeznawał na moją korzyść. Zostawię cię bez grosza przy duszy! Przecież zgodziłaś się na ten pieprzony ślub tylko dla pieniędzy,bo tak je kochasz!
-Nieprawda! Wyszłam za ciebie z miłości!
-Ale przed ostatnie lata miło było ci wydawać moje pieniądze?!- wrzeszczy zły- masz wybór. Albo w tej chwili pakujesz swoje manatki i urodzisz to dziecko , albo zostaniesz z niczym. Zniszczę cię, rozumiesz?!- cholera, co mam zrobić?!

***/***/***

Diego, Diego, Diego... Oczywiście musiał się obrazić! Nawet nie odbiera ode mnie telefonów! Pacan. Naprawdę mi na nim zależy, ale on focha się gorzej niż kobieta! Będę musiała jakoś delikatnie załagodzić sytuację. Wiem, że jego męskie ego nie pozwoli sobie na przeprosiny więc to ja będę musiała świecić oczkami i błagać o przebaczenie. Czasami czuję się jakbym musiała niańczyć dzieciaka.. Co do Leóna.. Wyjechał. Po co i gdzie? Nie mam pojęcia. Napisał tylko sms'a,  że jak wróci to wszystko mi wytłumaczy. Ciekawe co było tak ważnego, że wyjechał tak nagle i niezapowiedzianie. Hm.. To serio musiała być jakaś super ważna sprawa.. Idąc chodnikiem w stronę hotelu podjeżdża do mnie czarne audi R8.. Piękne..
-Wsiadaj, musimy porozmawiać - mówi i otwiera mi drzwi.
-Nie mam ci nic do powiedzenia - syczę
-Jeśli nie wsiądziesz nie zapewnisz bezpieczeństwa matce.
-Ok, ale potem odwozisz mnie do domu- rzucam beznamiętnie i wsiadam.

_________________________________________

•dzisiaj bez notki i zajmowania miejsc•

czwartek, 21 lipca 2016

05- Mój koszmar

Rozdział dedykuję Violi Blanco ;-)







Właśnie dzisiaj wracam do szkoły. Został mi do zaliczenia ostatni semestr. Przez śmierć cioci nie byłam w stanie skończyć studiów. Ciocia Claudia zawsze była dla mnie jak matka. Po jej samobójstwie się załamałam i rzuciłam szkołę. Teraz wracam na cztery miesiące. Muszę nadrobić materiał, wiem. Lecz dam radę, to jest mój cel. Ubrałam się w fioletową sukienkę. Zauważyłam, że moje piersi stają się coraz większe i nie mieszczą się w moich starych sukienkach.Mi to nie przeszkadza, to wręcz lepiej. Do tego nałożyłam czarne baleriny i białą torbę. Idealnie. Spakowałam zeszyty i długopis i wyszłam z hotelu.
Droga na uczelnię zajęła mi około godziny. Nic tu się nie zmieniło. Ściany dalej są zielone, ławki są dalej drewniane, a zasłony tak samo brudne. W tym budynku nie ma sprzataczki ? Chyba pójdę do dziekana i to załatwię.. Pierwszy wykład : chemia. Nienawidzę tego przedmiotu. Mam z nim same złe skojarzenia. Odszukuję salę z numerkiem 15 i stoję pod nią. Kilka minut później dzwoni dzwonek. Dyrektor wprowadza nas do środka i informuje o naszym planie lekcji. Kiedy kończę notować, zaczynam rysować na okładce serduszka i kwiatki. Zawsze tak robię, kiedy zaczynam się nudzić.
-Przepraszam za spóźnienie,moi drodzy. - ten głos.. To niemożliwe



Christopher White. Mój koszmar. Przerażona spoglądam na niego, a on patrzy na mnie tym hipnotyzującym spojrzeniem. Jak to możliwe, że on nie siedzi?!
***/***/***



-Zapraszam na kolację po szkole.
-Ależ panie nauczycielu.. Zadał pan dużo pracy domowej, nie mogę - droczę się z nim
-Ależ jeśli do mnie pani przyjdzie, panienko Castillo coś temu zaradzimy. - szepcze uwodzicielsko 
-Skoro tak pan stawia sprawę, panie White.. Chyba skuszę się na małą pogawędkę. - chichoczę 
-Czekam na ciebie o dwudziestej. Zostajesz u mnie na noc -szepcze ostatnie zdanie do mojego uszka. 
-Pomyślimy. - naszą grę przerywa nam dzwonek na lekcję. 
-Muszę już iść. 
-Szkoda. 
-Do zobaczenia potem-wspinam się na palcach i całuję go. 


Tak, miałam romans z nauczycielem. Od chemii... Był młody, po dwudzieste..
Szalał.. Zmanipulował mnie,wykorzystał..





-Przejdźmy do konkretów..- oblizuje usta i gładzi moje udo. 
-Christopher, proszę... Nie. - protestuję 
-Och.. Masz 16 lat.. Pora stać się kobietą. 
-Nie dzisiaj. - mówię przerażona 
-Dzisiaj, kochanie. Kochasz mnie, prawda? 
-Oczywiście, że tak. - mówię 
-Więc okaż mi miłość. Oddaj mi się. Nie zrobię ci krzywdy, będę delikatny.. - gładzi kciukiem mój policzek i hipnotyzuje tymi oczami.
-Na pewno? - pytam przekonana 
-Tak. - chcę siadać na niego okrakiem, ale on mnie zatrzymuje. 
-Chodź do piwnicy. Sprzątaczka może nas zobaczyć, nie ryzykujmy. Koszmar, który dział się potem jest nie do opisania...

***/***/***



-Opowiesz mi teraz co się stało? - chłopak dalej gładzi mnie po włosach - Ludmiła, powiedz.. - nalega
-Nic-mrucze zapłakana
-Wiem, że po tamtym byłaś w rozsypce, ale teraz coś ewidentnie pogorszyło twój stan psychiczny - mówi
-Jaa..  Jestem w ciąży - wyznaję
-Kto jest ojcem? - pyta poważnie
-To jest najgorsze... Nie wiem..
-Umówię cię na wizytę u ginekologa, zgoda?
-Dziękuję za wszystko. Za twój ratunek również. Gdyby nie ty.   - mój głos się załamuje - on by mnie wykorzystał - wybucham płacze
-Chociaż masz pewność, że to nie dziecko gwałtu. - wzdycha cicho
-Nie idziesz do pracy? -pytam
-Wziąłem tydzień wolnego. Ktoś musi się tobą.. No Wami opiekować.
-Nie musiałeś - stwierdzam
-To fakt, ale chcę. Zależy mi na tobie,  więc będę się tobą opiekować ile tylko będę mógł. Zaczekasz ? Zadzwonię do cioci i umówię cię na wizytę. Może wepchnę cię do niej jeszcze dzisiaj.
-Ok- szepcze.
***/***/***




-Spotkałam dzisiaj człowieka, którego ty też nie chciałbyś spotkać. - zaczynam rozmowę od tego zdania.
-Kogo masz na myśli? - pyta
-Tego dupka, który wykorzystał moją naiwność - mówię ze łzami w oczach-braciszku , przyjedziesz do mnie?
-Wiesz, że bardzo chętnie bym przyjechał i przylał w mordę temu pacanowi, ale nie mogę.
-Potrzebuję cię. - jęczę
-Poczekasz parę dni? Góra tydzień. Odrobię parę dni i przyjadę do ciebie na dłużej, zgoda?
-Jesteś najlepszy, kocham cię - cmokam do słuchawki
-Ja ciebie też. Trzymaj się, mała. Pa- rozłącza się. Na Mike'a mogę zawsze liczyć. Co z tego, że aktualnie przebywa w Japonii? Jest gotów tu przyjechać. Na zły kontakt z bratem nigdy nie mogłam narzekać.. On w każdej chwili był dla mnie bratnią duszą. Za to go kocham. On nigdy mnie nie oceniał. Kiedy słyszę dzwonek do drzwi od razu idę do drzwi.
-Co ty tutaj robisz? - pytam przerażona
-Ładny pokoik. - mówi z kpiną .
-Powtórzę pytanie: co ty tu do jasnej cholery robisz?! - podnoszę głos
-Zluzuj gacie. - syczy- przyszedłem porozmawiać jak cywilizowany człowiek.
-O czym ty chcesz w ogóle rozmawiać?! Dlaczego nie siedzisz w więzieniu?! - krzyczę
-Nie mieli dowodów. Szybciutko wyszedłem
-Byłam u ginekologa, potwierdził, że ktoś mnie zgwałcił!
-Twoje dowody nie były wystarczające. Mogłaś się iść bzykać z kimś innym. Proste.
-Nie wierzę.
-Usiądź, przecież cię nie zjem - śmieje się tym swoim basem..
-Postoję - syczę
-Gdzie twój kochaś? Wyjechał do Buenos Aires, tak?
-Skąd ty o tym wiesz? - pytam zdziwiona
-Mam swoje sposoby. - uśmiecha się cwaniacko
-Idiota- mruczę
-Twój kochaś nie jest ci wierny, nie? - drąży temat
-Nie mów tak o nim! - policzkuję go
-Kochanie, tak nie będziemy się bawić. Mam dla ciebie pewną propozycję.
-Lepiej zachowaj ją dla siebie.
-Lepiej posłuchaj, bo życie twojej matki będzie zagrożone -  co do tego wszystkiego ma moja matka?!

***/***/***



-Powiesz mu? - pyta
-Fede, nie naciskaj...
-Odpowiedź.
-Nie, nie powiem mu... To nie jego sprawa..
-To jego dziecko, ma prawo wiedzieć - wścieka się.
-Nigdy nie chciał mieć dziecka. Zniszczę mu tym życie..
-Znam go, ucieszy się
-To niczego pomiędzy nami nie zmieni.
-Nie myśl o sobie, tylko o dziecku.. - mówi
-Pierwsze muszę porozmawiać z Violettą. Z Leónem pogadam dopiero później.
-Napisz do niej-podaje mi telefon
-Jesteś tego pewien?
-Napisz- namawia mnie. Biorę z jego ręki telefon i wybieram numer do Violi.


***/***/***

Ta jędza śmie jaszcze prosić o spotkanie ? Po tym wszystkim, co niedawno się zdarzyło? Może faktycznie powinnyśmy porozmawiać. W końcu mamy sobie dużo do powiedzenia. Nie, poprawka. To ona ma mi dużo do powiedzenia. Ja nic szczególnego nie mam jej do powiedzenia... Ubieram szare baleriny, a telefon chowam do przedniej kieszeni moich spodenek. Zamykam jeszcze drzwi i kieruję się do domu Federico - podobno tam teraz pomieszkuję... Hm.. Ciekawe tylko czy z nim też się przespała..  
Mój szacunek do jej osoby z dnia na dzień coraz bardziej się ulatnia . Nie potrafię jej już zaufać ani darzyć szacunkiem.. Nie umiem i tyle...
Po piętnastu minutach siedzę już w salonie i wpatruję się w nią.
-Powiedz coś, bo zaraz stąd wyjdę - syczę
-Wybaczysz mi to kiedyś? - pyta
-Chyba nie potrafię - odpowiadam zgodnie z prawdą.
-Violu.. Przez jeden głupi incydent skreślisz naszą przyjaźń?
-Incydent?! Słyszysz się?! Bzykałaś się z moim narzeczony!- krzyczę
-Byłam pijana, on zresztą..
-Ma z tym problem więc go rozumiem, ale, że ty? Ciągnęłaś go, sama tego chciałaś! Widziałam na własne oczy! - przerywam jej i wrzeszczę

-Dobra, ok.. - ściera łzy - ale ja też nie byłam sobą!
-Nie trzeba było żreć się z Leónem! Było pilnować męża! - wyrzucam jej
-Violu, zrozum.
-Co mam zrozumieć?! Możesz błagać, ciąć się.. Co tylko chcesz, ale mojego wybaczenia nie uzyskasz ! Jesteś dla mnie martwa, tak jak nasza przyjaźń! - krzyczę i szybko wychodzę z tego przeklętego domu. Ta ździra niech zostawi mnie w świętym spokoju! Kochałam ją, traktowałam ją jak siostrę, ratowałam z opresji i co z tego dostaję?! No dobrze wiecie.. Ludmiła Ferro dla mnie nie istnieje..

***/***
Wyjazd Diego nieco się przedłuży.. Wróci dopiero za miesiąc.. Nie widzę go już tydzień i tęsknię. Wprawdzie nie aż tak bardzo jak kiedyś, ale jednak... Przez ten czas dużo się zdarzyło. Ludmiła wyjechała do Szwajcarii. Szkoda mi tylko Federico. Kocha ją jak wariat. Christopher na uczelni pastwi się nade mną. Na szczęście z pomocą przyszedł mi Leon. Nie rozumiałam chemii i nigdy jej nie zrozumiem.. Tylko kujoni mogą lubić ten przedmiot. León nieco pomaga mi w nauce. On bardziej coś kuma. Pomaga pisać mi referaty. Ok. Głównie to on je za mnie pisze, kiedy odsypiam stracone nocki na rozmowach z Diego. Potrafimy przegadać siedem godzin bez przerwy. Następnego dnia niestety, ale przez to jestem zmęczona u nie zbyt kontaktuję na zajęciach. Wtedy White ma ze mnie niezłą beke. Propozycja jaką mi dał... Cóż. Lepiej o tym nie mówić. Jeszcze się nad nią zastanawiam. Jeśli się zgodzę uratuję mamę ,a jeśli nie.. Cóż. Nie ważne.


***/***/***



Moje życie roztrzaskało się na milion kawałeczków. Straciłam wszystko. Męża, przyjaciółkę , znajomych. Wszyscy odeszli,  nawet moja kochana mamusia. Wypięła się na mnie. Na swoją jedyną córkę. Miałam porozmawiać z Leónem. Stchórzyłam . Nie mogę..  Z dnia na dzień przekonuję się, że decyzja, którą podjęłam jest słuszna. Za półtora tygodnia jestem zapisana do kliniki . Dokonam tam legalnej aborcji. Moje dziecko nie będzie miało ze mną żadnej przyszłosci. Poza tym ja nawet nie lubię dzieci. Dla mnie to tylko beczące bachory  . Przecież ponad połowa z nas jest wpadką. To coś co rośnie we mnie jest tylko pieprzoną wpadką! Jeden raz Leon nie kupił prezerwatywy i bum. Jakieś niewiadomo co jest we mnie. Nigdy nie chciałam mieć dziecka. Nigdy! Gdzieś mam to czy ono będzie cierpieć czy nie. W tym momencie myślę tylko o sobie i swojej przyszłości . Znajdę nadzianego starucha. Hajtnę się z nim. Potem poczekam aż zaliczy zgon i kasa będzie moja. Co ja gadam? Jestem Ludmiła Verdas. Verdas. Właśnie. Nie poddam się tak łatwo. Wiem , że Leon nie ma zamiaru o mnie walczyć, więc zrobię to sama. Kocham go i tak łatwo z niego nie zrezygnuje. Po moim trupie! "I,  że nie opuszczę Cię aż do śmierci " Dla niego w ogóle ta przysięga nic nie znaczy?! Verdas mi wybaczy, a Violetta....? Jeszcze zobaczy co straciła...

***/***/***

- (....) i ogólnie mam wszystkiego dość. Chciałabym już jak najszybciej do ciebie wrócić. - mówi
-Chris cię pilnuję, tak?
-Tak, tak. Łazi ciągle za mną, nie przejmuj się - wzdycha głośno
-A ty się masz nie denerwować. To tylko grzeczne pytanie, a ty się od razu unosisz!
-To pytanie mnie męczy, Violetta!  Zrozum w końcu : załatwiłaś mi super niańkę - możesz być z siebie dumna! Wiesz co? Nie mam ochoty z tobą rozmawiać!- krzyczy i się rozłącza. Tak chce się bawić? Ok. Zobaczymy co powie jak zechcę odwołać ślub. Z dnia na dzień staje się jeszcze większym cholerykiem niż kiedyś. Ja tylko normalnie zapytałam, a ten się uniósł! O wielki król i władca! Bijcie przed nim pokłony! Moją bulwersację przerywa mi jedna istotna rzecz.. Za dziesięć minut mam być  u Leóna! Miał mi pomóc w lekcjach! Jak ja mogłam o tym zapomnieć. Jaka ja jestem głupia, Boże! Szybko idę do swojej szafy i wyciągam z niej czerwoną bluzkę na ramiączkach z odkrytym dekoltem i białe rurki. Do tego nakładam czarne szpilki, zgarniam potrzebne książki i wychodzę z pomieszczenia. Wściekam się o drobne spóźnienia, a sama się dzisiaj nie popisze! Ught! Stupid Violetta!
Po kilku minutach jestem już pod domem Leóna. Dzwonię trzy razy dzwonkiem.
-Przepraszam za spóźnienie. - uśmiecham się
-Nie przepraszaj tylko wchodź - mówi rozbawiony...

-A teraz podaj stosunek masy atomów..
-Nie rozumiem tego- przerywam mu.
-Przecież to najprostsza rzecz na świecie. Łatwiejszych zadań już nie będziesz miała. - wzdycha
-Chemia jest do dupy. - mówię niezadowolona
-Chemia jest wspaniała - patrzymy sobie w oczy
-Chemia jest pomiędzy dwojgiem ludźmi, którzy się kochają. - tłumaczy. Boże. Jego tęczówki są takie piękne.. W środku się rozpływam. Przybliżamy się do siebie, a po chwili nasze usta łączą się w brutalnym pocałunku. Cholernie go pragnę.



Kiedy jego pocałunki schodzą na moją szyję całkowicie odpływam. Tak dawno tego nie robiłam. Teraz zapominam o tym, że mam narzeczonego. Tyle sobie odmawiałam tej przygody, że już mi wystarczy. Chce tego. Tu i teraz.

_________________________________________

Cześć misie!
No macie Leonettę.
Niech wam będzie 😉
Ok. Dzisiaj bez żadnej notki.
Z zajmowaniem miejsc dzisiaj kiepsko.. Internet szwankuje....

poniedziałek, 18 lipca 2016

04- Pocałuj mnie


Rozdział dedykowany Jagodzie Castillo ^_^















-O czym mam się nie dowiedzieć?- pytam zirytowana - co miało znaczyć "zrobiliśmy to i po sprawie" ? Dlaczego powiedziałaś, że zdradziłaś przyjaciółkę i męża?! 
-Violu.. -Diego podchodzi do mnie, ale szybko go odpycham 
-Przespaliście się ze sobą?! - krzyczę 
-To nie tak
-Umiem sklejać fakty. Diego.. Ok. Robiłeś mi to wiele razy, ale ty Ludmiła? Jak mogłaś?! Myślałam, że byłyśmy przyjaciółkami! - krzyczę zrozpaczona 
-Nadal nimi jesteśmy! - Ferro, nie złamiesz mnie łzami. 
-Widać nigdy nimi nie byłyśmy. Wyjdź z mojego pokoju. W tej chwili-wskazuje palcem na drzwi.- wynocha! - ciągnę ją za włosy - nie chcę cię znać, dla mnie już nie istniejesz! - trzaskam drzwiami. 
-A ty?- wskazuje na niego-znowu? Obiecałeś!
-Wiesz, że cię kocham. - mówi załamany 
-Tak myślałam, ale czy tak jest... Nie wiem.. 
-Zawsze cię kochałem, nie odtrącaj, proszę! - pada na kolana- cholernie cię kocham, dobrze wiesz! - dodaje 
-Spakuj swoje rzeczy- nakazuje 
-Violu.. - szepcze zrozpaczony 
-Proszę. Muszę się zastanowić. Dam znać jak podejmę decyzję. - ściągam kurtkę z wieszaka. - zamknij jak będziesz wychodził - mówię i z płaczem wychodzę z pomieszczenia... 



***/***/***




-Wybacz mi to, błagam! - krzyczę 
-Nie mogę! Zraniłaś mnie, swoją przyjaciółkę.. Jak mogłaś?! Kim jesteś?! 
-Twoją żoną! León, wybacz mi to, proszę! - zalewam się łzami 
-W tej chwili masz wyjść z mojego domu! Antoni jutro przywiezie twoje rzeczy do twoich rodziców. Dostaniesz również pozew rozwodowy. - mówi spokojnie 
-Nie, błagam! Przemyśl to jeszcze! - krzyczę 
-Nie utrudniaj mi tego, wyjdź, bardzo cię o to proszę - jego oczy zachodzą łzami. 
-Wiedz, że cię kocham- mówie z żalem i wychodzę. Zniszczyłam sobie życie na własne życzenie... 


Trzy godziny później.... 



Siedzę i dumam w tym samochodzie od godziny. Zemszczę się na nich. Za wszelką cenę. Wysiadam z samochodu i rozpinam swoją beżową skórę. Rozpadało się i ochłodziło. Pomimo kropel deszczu na moim ciele idę wolnym krokiem do posiadłości Leóna. Pukam drzwiami. Po chwili w drewnianej konstrukcji pojawia się on, ubrany jedynie w spodnie od dresu. Robię to pod przymusem, ale to chyba jedyny sposób zemsty na Ludmile... 
Przechodzę przez próg i stajemy twarzą w twarz. 
-Co ty tut... 
-Pocałuj mnie-przerywam mu. On patrzy się na mnie zdezorientowany. 
- Pocałuj mnie-powtarzam i przybliżam się do niego. Patrzę w jego tęczówki. On nachyla się nade mną. Jest sporo wyższy ode mnie,ale co tam. Pogłębiam nasz pocałunek. Co jak co, ale jeśli powiem, że całuje marnie to was okłamię . Odrywa się ode mnie i ciągnie za rękę na górę. Już po chwili znajdujemy się w jego sypialni. Całuje moją szyję, a w między czasie rozpina zamek od mojej sukienki. Jego dłoń schodzi do mojej pupy. Gładzi ją. Ściągam jego spodnie. Kładzie mnie na łóżku i namiętnie całuje.......

***/***/***
Straciłem ją. Przez własną głupotę! Ale ze mnie idiota! Muszę ją odzyskać, tylko jak? Jak ma odzyskać do mnie zaufanie po tylu zdradach ? Muszę ją chronić, muszę przy niej być. Musimy się pobrać, zgodzę się nawet na dziecko, ale niech tylko do cholery mi wybaczy! Co mam robić? Gdzie mam iść? Do Francesci? Ona z pewnością przyjmie mnie pod swój dach... 
***/***/***

Siedzę w swoim dawnym pokoju i myślę. Jestem dziwką... Chciałabym umrzeć. Nigdy nie zasługiwałam na Leóna. On jest z górnej półki. Zawsze był. Mama odradzała mi związek z nim. Miała rację. Myślicie, że byłam szczęśliwa? Po ślubie faktycznie było magicznie.. Po roku wszystko się zmieniło. Dopadła nas rutyna.. Coraz rzadziej gdzieś wychodziliśmy, prawie go nie widywałam. Praca stała się dla niego najważniejsza. Nie mówił, że mnie kocha, że ładnie wyglądam.. A o seksie nawet nie było mowy. Albo miał spotkanie,albo był zmęczony po pracy.. W końcu przestałam go pociągać .. Męczyłam się w tym małżeństwie, ale naprawdę go kocham. Chwyciłam swój sweter z krzesła i od tak wyszłam się przejść nikomu nic nie mówiąc.. W tym momencie mam gdzieś czy ktoś się o mnie martwi. Co z tego, że jest po dwudziestej drugiej i jest cholernie ciemno? Szłam i szłam i doszłam do wniosku, że się zgubiłam. Jestem w jakimś parku, który oświetlają zaledwie cztery lampy. Słyszę dźwięk tłuczonego szkła, aż drygnęłam... Zaczynam się bać. Z krzaków wychodzi jakiś mężczyzna. 
-Co taka piękna dupa robi o tej porze, tutaj? - pyta, a ja choć jest ciemno widzę jego szatański uśmieszek . Chcę uciec, ale po chwili szpilka w lewym bucie się łamię, a ja upadam na ziemię. Chcę się podnieść, ale ten mężczyzna jest szybszy i na mnie leży. 
-Spokojnie, nie zrobimy tego tutaj.. Mam wygodne auto-zatyka mi usta swoją dłonią i ciągnie w nieznanym mi kierunku. Boję się, cholernie. Łzy ciekną mi po policzkach, a moje ciało trzęsie się z przerażenia. Po paru minutach otwiera drzwi bodajże swojego samochodu. Pomimo mojego szarpania, udaję się mu mnie wepchnąć do auta.
-Spodoba ci się zobaczysz - śmieje się i zaczyna ściągać moją bluzkę. Ja zaczynam krzyczeć i się szarpać. Czuję ból na lewym policzku. 
-Nie szarp się, suko! Inaczej będzie bardzo boleć. - przestaje się szarpać. To nic nie da. Dalej płaczę.. Kiedy jestem naga zaczyna oblizywać łzy z twarzy
***/***/***
-Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło - mówię zażenowana tą sytuacją - nie mogę.. - kręcę głową 
-To ja przepraszam... W ogóle nie powinienem cię całować. 
-Sama chciałam.
-Przestań ,Violu. To nie twoja wina. 
-Chciałam się zemścić, ale nie mogę... Pomimo wszystko cholernie kocham tego kretyna-moje oczy zachodzą łzami. 
-Nie płacz, mała - ściera moje łzy 
-Wiem, że mnie kocha... Wiem, że ma problem.. Ale nie wiem czy potrafię mu to wybaczyć - rozpłakałam się 


Znalezione obrazy dla zapytania violetta 3 leonetta
-Uspokój się - wtulam się w Leóna. W jego ramionach czuję się taka bezpieczna -Wszystko się ułoży.. Musisz tylko pomyśleć - gładzi moje włosy 
-A ty co zamierzasz zrobić z Ludmiłą? - pytam
-Sam nie wiem. Nasze małżeństwo było chyba błędem.
-Świata poza sobą nie widzieliście ,co się nagle zmieniło? - pytam zdziwiona
-Znaliśmy się raptem osiem miesięcy. Prawie nic o sobie nie wiedzieliśmy - wyznaję
-Krótko, to fakt, ale byliście zakochani w sobie i to na maxa! Nie skreślaj jej od tak, w nerwach. 
-Jak mam jej znowu zaufać? - pyta
-Nie myśl o tym, odbudujcie relację. 
-Ty tak robiłaś z Diego? 
-Owszem. Chyba wrócę już do domu, jestem padnięta - oznajmiam 
-Zostań tu na noc. Zbiera się na burze, leje... Nie jedź w taką pogodę samochodem 
-Nie wiem czy to dobry pomysł, León. - kręcę głową 
-Nie wygłupiaj się. Dam ci jakąś swoją koszulę. Wątpię żeby ubrania Ludmiły na ciebie pasowały. 
-Zgoda. - zgadzam się 
***/***/***

Budzę się przerażona w środku nocy. Burza, nienawidzę jej! Od dziecka się jej boję. Kolejny grzmot. Podskakuje ze strachu. W takich momentach przytulałam się do Diego, teraz leżę sama.. Ubieram kapcie Ludmiły i kieruję się do pokoju Leóna. Ostrożnie otwieram drzwi i wchodzę do pomieszczenia.
-León - szturcham go lekko w ramię. 
-Mm-mruczy wybudzony ze snu. - Dlaczego nie śpisz Violetta? - pyta zaspanym głosem. 
-Boję się burzy. Mogę położyć się obok ciebie? - pytam nieśmiało 
-Jasne- robi mi miejsce obok siebie 
-Dzięki - szepcze cichutko . Kładę się obok niego, a on przykrywa mnie kołdrą 
-Dobranoc - ziewa 
-Dobranoc - odpowiadam. 

   Już drugą godzinę nie mogę zasnąć. Czuję ręce, obejmujące mnie w talii. León.    
Na dworze nadal błyska. Chociaż nie strzelają pioruny... 
-Dalej nie śpisz? - pyta
-Nie mogę zasnąć - odwracam się do niego twarzą. Nasze usta się niebezpiecznie blisko siebie. Po chwili łączę je w namiętnym pocałunku.


Sama nie wiem co ja właściwie robię i czego tak naprawdę pragnę. W tym momencie zbytnio o tym nie myślę. León kładzie się na mnie i gładzi moje

***/***/***
-Jeszcze raz przepraszam za to w nocy-mowie , kiedy ubieram kurtkę
-Nie ma o czym mówić. Nic się nie stało.
-Jadę do Diego. - oznajmiam
-Wybaczysz mu? -pyta zdziwion
-Kocham go. Za cztery miesiące się pobieramy.
-Rozumiem.
-Dziękuję za wszystko - całuję jego policzek - na razie
-Do zobaczenia.


***/***/***
Od Francesci wiem, że Diego zatrzymał się w hotelu "Ketilla", dwa kilometry od mojego. Właśnie idę holem, szukając numeru 17. Kiedy znajduje dany numer delikatnie pukam do drzwi. Po chwili w drzwiach staję mój narzeczony. Jego oczy nie mają już tych samych iskierek, są wypełnione smutkiem.
-Co ty tutaj robisz? - pyta beznamiętnie
-Kocham cię. Dam ci jeszcze jedną szansę. Nie zmarnuj jej. - wchodzę do środka i staję przy ścianie. Ściągam swoją kurtkę i wieszam ją na drewnianym wieszaku.
-Obiecaj, że pójdziesz do sekuologa. Musisz uprawiać seks codziennie, ok. Rozumiem. Rób to ze mną, ale nie z kimś innym. - mówię
-Kocham cię, bardzo.
-Ja ciebie też, wariacie.
-Może pochodzimy się tak... Oficjalnie? - szepce mi do ucha i przegryza płatek. - za półtorej godziny wychodzę wprawdzie z Christianem, ale możemy się uwinąć - łapie mój pośladek.
-Działaj, kochanie. - mruczę seksownie


On jak niczym wilk rzuca się na mnie. Opieram się o ścianę. Całuje moją żuchwę ,szyję i usta. Czuć, że się stęsknił...

***/***/***



-Kocham cię - mówi, a ja go całuje
-Ja ciebie też.
-Przepraszam. Jeszcze raz
-Nie wracajmy do tego już, ok? Skupmy się na naszym ślubie.
-Jesteś ideałem. - chichoczę pod nosem
***/***/***




Całujemy się namiętnie. Dopiero co się nim nacieszyłam, a znowu musimy się rozstać.
-Wrócę za tydzień, pozamykan sprawy w Buenos Aires i już nie będę wyjeżdżał
-Nie zrób tam nic głupiego. - proszę
-Chris ze mną jedzie. Będzie mnie pilnować. Nie bój się. - po chwili z okna widzę, że kolega Diego już stoi pod naszym hotelem.
-Zadzwoń jak dojedziesz.
-Uważaj na siebie, jak coś by się działo to dzwoń i natychmiast się zjawię - całuje mój polik-do zobaczenia
-Pa. - mówię, kiedy wsiada do samochodu.
***/***/***




Patrzę na przedmiot, który w tej chwili rujnuje mi życie. Dwie kreski... Jestem w ciąży... 


_________________________________________

Czeeeeeść! Zgadnijcie kto to. No ja :-P dzisiaj tryskam wręcz radością.

Co do rozdziału...
Jak dla mnie mocne 2/10.
Ocenę zostawiam Wam, moi drodzy.
V już o wszystkim ( no prawie) wie.
Czy wybaczy L, tak jak zrobiła to z D?
León chce rozwodu, ostro..
Luśke spotyka nie szczęście :-\
V idzie do Leośka i co z tego? Dalej nicz.. Jeszcze trochę ;-)
Diego wyjeżdża na tydzień, co się w tym czasie wydarzy? No dużo rzeczy xD
Która z dziewcząt jest w ciąży?
Możecie obstawiać ^ω^

Następny rozdział jeszcze w tym tygodniu. Rozpieszczam Was ^_^
Do następnego! 

czwartek, 14 lipca 2016

03~ Wyrzuty sumienia

                 Rozdział dedykuję Maddy (♡˙︶˙♡)













Jest mi tak cudowne. Nie. To León jest cudowny! Tak delikatnie pieści moje piersi. 
-Jesteś wspaniała - komplementuję mnie 
-Ty również.
Zrywa moje majtki i wsuwa we mnie dwa palce. 
-León! Jesteś w pokoju?!- jak oparzeni odrywamy się od siebie . Patrzę na niego z przerażeniem w oczach.
-Biegnij do łazienki- rzuca mi moje rzeczy. Federico, uratowałeś mi tyłek! Dzięki! 


Znalezione obrazy dla zapytania diegoletta

Rany boskie, co ja najlepszego chciałam zrobić?! Diego zbył tą dziunię, a ja? Prawie przespałam się z mężem mojej przyjaciółki. Nigdy więcej nie zwątpię w Diego. On mnie kocha, nie zdradziłby mnie przecież! Chociaż... Nie. Zapewniał cię o tym cały ranek.... Zdecydowanie mu wierzę. Dobrze , że Federico nam przerwał, inaczej nie wiem co by się dalej stało. Nie zdradziłabym tylko Diego, ale również Ludmiłę -ona nigdy by mi czegoś takiego nie zrobiła. Przecież to moja przyjaciółka! Przyjaciół się nie zdradza, prawda? No jasne, że nie! Jakoś nie czuję wyrzutów sumienia... Nic się takiego nie stało, skoro Diego zrobił mi to kilka razy, to co tam jeden mały skok w bok, no nie? No... Właściwie pół skoku w bok. Nikt nie musi o tym wiedzieć. Boję się tylko reakcji Leóna. Ciekawe jak się zachowa. Idę do Luśki więc się przekonam. Nie boję się. Ok. León jest cudowny, kochany ,przystojny... Ale nie jest dla mnie! Ja i on? Śmieszne. W życiu. A nawet jeśli.. Jakie "jeśli "?! Nigdy! Dobra! Za dużo myślę! Ubieram czerwone szpilki, z pokoju zgarniam torebkę i wychodzę z domu.
Spaceruję sobie parkiem. O tej porze roku jest najpiękniej. Drzewa są takie piękne.... Od razu chcę się żyć. Do domu Ludmiły docieram po pięciu minutach. Nasz hotel nie jest daleko od domu mojej przyjaciółki. Dzwonię dzwonkiem i oczekuję aż ktoś mi otworzy.
-Cześć kochana! -witam się radośnie z blondynką
-Co ty tutaj robisz? -pyta... Przestraszona?
-Wczoraj nie pogadałyśmy więc jestem dzisiaj.
-Wejdź - mówi niepatrzac mi w oczy. Oj Ludmiła..... Z tobą jest coś nie tak. Od razu kieruję się do kuchni. Wiem, że szatyn nie zagląda tu często więc to punkt dla mnie.
-Ymm.. Napijesz się czegoś? -pyta
-Masz sok porzeczkowy?
-Mam. -odpowiada beznamiętnie
-To proszę - uśmiecham się w jej kierunku.
-Masz-podaje mi szklankę wypełnioną fioletową cieczą.
-Dziękuję -od razu maczam usta w trunku. Hm.. Pyszne. - a teraz mów o co chodzi-nakazuje
-Nie wiem o co ci chodzi - prycham
-Obraziłaś się na mnie?
-Niby za co?
-Nie wiem. Ciebie się pytam. - patrzę na nią pewnie.
-Muszę iść do pracy. Ty zostań i dokończ sok-zbiera swoje rzeczy - zgadamy się później. Cześć - prawie, że wybiega z tej kuchni. Za wszelką cenę muszę dowiedzieć się co ją trapi, może ją pomogę. Nie zostawię jej samej z jakimś kłopotem .... Kiedy już chcę wyjść drogę zagradza mi León.
-A ty gdzie? -pyta zakładając ręce na klatce piersiowej
-Do domu-sycze- mogę przejść?! - pytam zdenerwowana
-Pierwsze porozmawiajmy

-Nie mam ochoty z tobą gadać! -krzyczę. - chce przejść!
-Ale ja mam-chwyta mój lewy nadgarstek i patrzy mi prosto w oczy.
-Pięć minut. Tylko tyle.
-Idź do sypialni - mówi i zamyka drzwi. Zła idę po schodach ,a kiedy znajduje się w jego sypialni siadam na łóżku

-Co chcesz? - pytam po kilku sekundach milczenia.
-Porozmawiać. Jak mówiłem
-Nie mamy o czym rozmawiać - mówię pewna siebie
-Owszem, mamy. O wczorajszym incydencie - fuck. Wiedziałam, że do tego wróci! Jasna cholera!
-To był skok w bok po pijaku, nie ma się czym ekscytować - syczę
-Nie byłaś wcale taka pijana. Wypiłaś tylko trzy kieliszki wina. Kontaktowałaś - stwierdza
-Mam słabą głowę.
-Jasne, jasne.
-Do czego ty zmierzasz,Leon?
-Nie wiem co mam o tym myśleć.
-Skok w bok, do niczego nie doszło. Nie przeżywaj. - przewraca oczami. Jak słodko!- Federico na szczęście nam przerwał.
-Chciałaś żeby doszło do czegoś więcej niz pieszczoty. - mówi. I ma rację..
-Chyba mówisz o sobie-prycha - zapomnij o tym. - wstaję żeby wyjść
-Nie dam rady-chwila że co?!  - twoje pocałunki - muska delikatnie moje wargi,- twoje pieszczoty - kładzie moją rękę na swojej klacie. A ja? Stoję zszokowana, nie za bardzo rozumiejąc co on właśnie robi. - twoje ciało - obejmuje mnie w talii.- tego nie da się zapomnieć - zaczyna całować moją szyję, a ja zamykam oczy z rozkoszy. Jedną ręką gładzi mój pośladek, a drugą pierś - dokończmy to co zaczęliśmy - całuje mnie brutalnie.
-Nigdy więcej tego nie rob! -policzkuję go i szybko uciekam do domu. Cholera, co to było?! Idiota! Nawet jeśli bym tego chciała, nie mogłabym zdradzić Diego. Zbyt go kocham...

***/***/***


Siedzę z moim ukochanym na balkonie. Atmosfera jest cudowna.
-Wszystko ok? - pyta zmartwiony
-Oczywiście, mówiłam ci przecież - odwracam głowę w jego stronę.
-Jesteś jakaś dziwna. Pokłóciłaś się z Ludmiłą? -dopytuje
-Ona coś ukrywa. Nie patrzy mi w oczy, denerwuje się na mój widok. To bardzo dziwne. Czuję, że ona nie chce powiedzieć mi czegoś bardzo ważnego. Myślę, że chodzi również o mnie - kończę swoją wypowiedź
-Jak to o ciebie? -pyta dziwnym głosem
-Nie wiem. Może się mylę, ale właśnie tak myślę.
-Kochanie, nie przejmuj się. Chodź. - ciągnie mnie za rękę do naszej sypialni
-Po co tutaj? -chichoczę
-Odstresujemy się - zaczyna mnie całować po szyi. - to chyba nie będzie nam potrzebne - ściąga mój podkoszulek.
***/***/***
Co ja najlepszego zrobiłem? Obiecałem sobie, że ten incydent z Castillo więcej się nie powtórzy. A tymczasem co robię? Można śmiało powiedzieć, że namawiam ją do zbliżenia. Tylko nie pomyślałem czy ona też tego chcę. Matko! Co za różnica! Teraz muszę trzymać ją na dystans. I tak jeśli przypomni sobie zdarzenie z przeszłości, znienawidzi mnie i wtedy w ogóle się do mnie nie odezwie. Nie mogę pozwolić sobie na żaden nieprzemyślany krok. Teraz muszę chronić Ludmiłę. Jeśli coś się jej stanie ,to nigdy sobie tego nie wybaczę. Muszę chronic ja przed tym dupkiem, w przeciwnym razie jej życiu będzie zagrażać ogromne niebezpieczeństwo, może nawet zginąć. Ona musi żyć, zrobię dla niej wszystko.... Nawet jeśli miałbym przepłacić za to życiem....

***/***/***

-Jesteś pewny, że to dobry pomysł? -pytam niepewna
-Tak, musisz pogadać z Ludmiłą. - przekonuje mnie
-A ty gdzie będziesz w tym czasie?
-Pójdę do Chrisa. Będę za pół godziny, dobrze?
-Niech ci będzie - mruczę, on całuje mój policzek i odchodzi. Dzwonię dzwonkiem do drzwi. Kuźwa, znowu on?!
-Jest Ludmiła? - pytam
-Wyszła gdzieś z Natalią.
-Yhym-mrucze
-Wejdziesz i na nią poczekasz?
-Raczej podziękuję- wymuszam sztuczny uśmiech
-Nic ci nie zrobię. A za tamto przepraszam
-Już o tym zapomniałam - kłamię - możesz przekazać Ludmile, żeby do mnie zadzwoniła, bo inaczej wracam do rodziców?
-Ok, przekaże.- mruczy
-Dzięki... No.. To cześć -  mówię szybko i odchodzę. Nie chcę mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. Nic!

***/***/***
Wchodzę do kawiarni i wzrokiem odszukuję Jennifer. Ok. Ostatni stolik po lewej. Spoko. Idę spokojnym tempem do jej stolika.
-Cześć - mówię smętnie i siadam naprzeciwko jej osoby.
-Cześć -odpowiada
-Vincent nie chwalił się, że został ojcem. -wskazuje na różowy wózek.
- O tym chciałam porozmawiać. - mówi spokojnie
-Bez urazy, ale nie obchodzi mnie wasze dziecko.
-Raczej nasze-mruczy
-Co takiego? - pytam zaskoczony jej odpowiedzią
-To twoja córka, Diego- odkrywa kocyk z wózka. Dziecko jak dziecko..
-Skąd mam mieć pewność, że nie puściłaś sie z kimś na boku?- pytam
-Przecież mnie znasz. - wzdycha - Vins nie jest ojcem Emily. Robiliśmy test.
-Czego ty ode mnie oczekujesz, co? - pytam
-Żebyś zainteresował się własnym dzieckiem, nic poza tym.
***/***/***



-A teraz się uśmiechnij , bo z poker face'm ci nie do twarzy - drobne słowa, a potrafia wywołać uśmiech. -widzisz, od razu piękniej - chichoczę
-Dziękuję panie pocieszku - szczerzę się jak idiotka
-"Panie pocieszku "?- powtarza zdziwiony
-No co? - wzruszam ramionami - to takie słodkie
-Nie słodsze od ciebie - uśmiecha się
-Weź, przestań - lekko uderzam go w ramię
-Kobiety lubią słyszeć komplementy, ty nie?
-Przestań się ze mnie zbijać - tupię nogą
-Jak nie ja, to kto, kochanie?
-Misiu, mogę cię o coś zapytać?
-Oczywiście
-Masz mi coś do powiedzenia? - pytam
-Nie rozumiem - robi zdezorientowaną minę
-Od dzisiaj w naszym związku nie będzie żadnych sekretów, tajemnic,  ściem . Masz na sumieniu coś, o czym chciałbyś mi powiedzieć? - pytam poważnie
-Nie, nie mam. Mam czyste konto.
-Super, bo ja też - przytulam się do niego. " ja też " no sprawa z Leónem... Tak, nie zapomniałam o niej. To bardziej zapobieganie tragedii niż sekret. Diego mógłby zabić Leóna z zazdrości, więc lepiej o tym nie mówić. To żadne kłamstwo...
-Chciałbyś mieć dziecko? - pytam i patrzę mu w oczy. On głośno wzdycha
-Nie wiem. Nie teraz.
-Ale po ślubie? -dodaję
-Zastanowimy się, pomyślimy jeszcze o tym, ale ten temat zostawmy na boczny tor. Na razie. - ścisza głos.
***/***/***
-Misiu, mogę cię o coś zapytać? 
-Oczywiście 
-Masz mi coś do powiedzenia? - pyta
-Nie rozumiem 
-Od dzisiaj w naszym związku nie będzie żadnych sekretów, tajemnic,  ściem . Masz na sumieniu coś, o czym chciałbyś mi powiedzieć? - pyta poważnie 
-Nie, nie mam. Mam czyste konto. 

I co ja miałem jej powiedzieć? "Słuchaj. Notorycznie cię zdradzam, okłamuje... O! I nawet mam dziecko z inną, ale to przeciez nic... " ona nigdy by mi tego nie wybaczyła. Znienawidziłaby mnie, a ja chcę nacieszyć się nią jak najdłużej, bo nasz koniec jest coraz bliżej. Skrzywdziliśmy go, teraz chce się za to zemścić.. Życie Violetty jest zagrożone i ja muszę je chronić...


-Chciałbyś mieć dziecko? 
-Nie wiem. Nie teraz. 
-Ale po ślubie? -dodaję 
-Zastanowimy się, pomyślimy jeszcze o tym, ale ten temat zostawmy na boczny tor. Na razie.

A teraz co miałem jej powiedzieć? "nie,  jedno mi wystarczy "? . Moje życie w jednej chwili może stać się koszmarem. Moje życie wymyka się spod kontroli....

Od: L. F
Treść : za pół godziny w Big Star. Musimy porozmawiać 

I tylko jej trzeba mi w tym momencie.. Znalazła sobie "porę na rozmowę ".  Chowam telefon do kieszeni i już mam w zamiarze iść ubrać buty, kiedy widzę, że to Viola je ubiera.
-Gdzie idziesz? -pytam zdziwiony
-Do Camilli. Wrócę za godzinkę, dobrze? - uśmiecha się
-Ok, tylko uważaj na siebie- całuje mnie w policzek i zamyka drzwi.  Piszę do blondynki żeby przyszła do mnie, bo Violetta wyszła . Klikam "wyślij " i idę nalać sobie whisky. Może to choć na chwilę mi pomoże...

Po dziesięciu minutach do kuchni wchodzi ona.
-Cześć - mówi zdyszana
-Siadaj- mruczę i wskazuje na krzesło.
-Musimy pogadać.
-O czym niby? - moczę usta w trunku
-O tym co się ostatnio zdarzyło. To była chwila słabości.
-Ja nie kazałem ci wskakiwać ze mną do łóżka.
-Wykorzystałeś mnie!
-Że co? To ty błagałaś o seks!
-Widziałeś, że byłam pijana! - krzyczy
-Ja też, więc sorry bardzo.
-Phi-prycha
-Ludmiła, proszę cię. Zrobiliśmy to, po sprawie.
-Zdradziłam męża! I swoją przyjaciółkę! A ty narzeczoną!
-Nie mam sobie nic do zarzucenia - mruczę
-Facet nigdy nie ma sobie nic do zarzucenia, a potem płacze!
-Przestań, Ferro.
-Violetta nie może się o tym dowiedzieć. !

-O czym mam się nie dowiedzieć?- i w tym momencie do kuchni wchodzi Violetta. Fuck...


_________________________________________

Tak ,to znowu ja.
Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem.
Kurde, się rozkręcam.
Ten rozdział pisałam drugi raz, bo połowa mi się skasowała :-\
Wyszedł jaki wyszedł
Ocenę pozostawiam Wam.

Cóż. Między Leonettą nie doszło do niczego szczególnego.
Diego sprytnie wywinął się z tego, że zdradził V.
Maddy-brawo.
Diego ma córkę na boku.
Czytasz mi w myślach kochanie ;-)
Rozmowa V i D.
Oboje się oklamuja,  choć V twierdzi, że to nie kłamstwo.
L unika V
Ma wyrzuty sumienia
Tak...

Diego przespał się z Ludmiłą ..
León i Diego chronią swoje kobiety.
Przed czym?
Dowiecie się tego czytając kolejne rozdziały ^_^
Lecę zajmować miejsca.
Do następnego! ฅ'ω'ฅ

poniedziałek, 11 lipca 2016

02~Kretyn








-Tak, i wtedy powiedziała "Włochy to zło! "- zaczynamy się śmiać. Diego zawsze potrafi mnie rozśmieszyć
-Wreszcie się uśmiechasz, jak cudnie - mój ukochany mocno mnie przytula.
-Włochy robią swoje. A! Pamiętasz, że dzisiaj jest impreza u Leóna i Lu? - pytam
-Yhym-mruczy
-Ey, co jest? - pytam zdezorientowana
-Wolałbym zostać w hotelu, źle się czuję, ale oczywiście pójdziemy
-Wyjdziemy jak będziesz się źle czuł, ok?
-Jasne- uśmiecha się. Ma piękny uśmiech. I te dołeczki.... Są mega urocze
-Pójdziemy do galerii? Chcę kupić sobie jakieś ciuchy. Proszę
-Ale tylko na godzinę.
-Obiecuję - uśmiecham się i całuje go.

***/****/***

-Nic mnie to nie obchodzi! Zrób to, inaczej możesz pożegnać się z ciepłą posadką !- krzyczę zły i rzucam telefonem
-Skarbie, wszystko dobrze? - nie nic nie jest dobrze!
-Oczywiście - wymuszam sztuczny uśmiech
-O co chodziło? Z kim gadałeś? - a z takim gościem, który ma załatwić innego gościa, ale to nic...
-Z Joseph'em. Nie wysłał mi raportu.
-Nie musiałeś tak krzyczeć
-Wiem kochanie, ale czekam na niego już od dwóch miesięcy.
-Ok. -mruczy
-Co chciałaś? - kładę dłonie na jej biodra
-Pomożesz w rozwieszaniu kwiatów? Nicolas nie może wysoko dostać.
-Zaraz zejdę, tylko wyłączę komputer.
-Ok. Idę się spotkać z Violettą. -informuje mnie
-Długo się znacie?
-Od małego. Potem ci opowiem, muszę lecieć. Będę za pół godziny -całuje mój policzek i odchodzi
Zrobię wszystko żebyś była bezpieczna....

***/***/***

-W tym momencie powiedz mi co to miało znaczyć! -Krzyczę
-O co się znowu czepiasz?!
-Dlaczego ta kasjerka rozpinała twój rozporek na zapleczu?! - pytam ze łzami w oczach
-Boże! Zaciął mi się na penisie! Co miałem zrobić!
-Pójść do mnie?!- pytam
-Poszedłem, ale wlazłem do przymierzalni innej babki! Więc dałem sobie spokój!
-Ale....
-Matko jasna, ona była za stara, jak na mnie! Nie chciałem z nią uprawiać seksu, przecież jestem z tobą!
-Kiedyś ci się zdarzyło!
-Nie wypominaj mi błędów sprzed pięciu lat! Kocham cię, rozumiesz?!
-Wiem, że mnie kochasz - mówię -ale..
-Posłuchaj  jakbym chciał bzykać inne "panie" to chyba bym z tobą nie był, co?
-Przepraszam kochanie. Wybacz -przytulam go
-Nigdy więcej we mnie nie wątp .- całujemy się. On pocałunkami schodzi na moją szyję...

***/***/***

-Nie pociągam cię, przyznaj to- mówię z żalem
-Co ty wygadujesz. Za godzinę mamy przyjęcie przecież!
-Jak chciałeś to uwijałeś się w parę minut -syczę
-Ok, nie chce.
-Ale ja chcę! -krzyczę zła - ile mam cię prosić? Rok, dwa? Nie, miesiąc mi wystarczy.
-Ludmiła, przestań!
-Nie wytrzymam, rozumiesz?! Lajon, proszę - tupię nogą.
-Uspokój się, nie rób scen. Dzisiaj nasza rocznica, a ty się kłócisz!
-Faceci. Nie zrozumieją nic oprócz czubka własnego nosa! -krzyczę zła i idę do pokoju. Jeszcze będzie mnie błagał o seks, wtedy ja mu powiem, że nie mam ochoty!
***/***/***
Razem z Diego stoimy już pod domem mojej przyjaciółki. Dzwonię dzwonkiem. Otwiera nam León.
-Cześć - odzywa się jako pierwszy
-Cześć stary - razem z Diego przybijają sobie męską piątkę.- gdzie Ludmiła?
-Siedzi w swoim pokoju, trochę się pokłóciliśmy.
-Pójdę do niej. Jeden mój kawał i jej przejdzie. Violuś, zaraz wrócę - ja kiwam tylko głową.
-Cześć León - całuje mnie w policzek. Za to bardzo blisko moich ust.
-Cześć. Wchodź - zaprasza mnie


  Trzy godziny później impreza trwa w najlepsze. Poznałam wielu fajnych ludzi.  Na przykład Emmę. Bardzo miła dziewczyna. Chyba zyskałam nową przyjaciółkę.
-Zatańczysz? -pyta León
-Z przyjemnością.
-Długo się przyjaźnisz z Ludmiłą? -pyta
-Hm.. Prawie całe życie. Nasze rodziny się przyjaźniły ,więc my również
-A Diego jak długo?
-Z dziesięć lat, ale razem jesteśmy od siedmiu. - uśmiecham się ciepło
-Ciekawy życiorys -śmiejemy się
-Układa ci się z Ludmiłą?
-Różnie bywa, ale tak. Jak każde małżeństwo się kłócimy.
-Ciekawe czy z Diego też się będę kłócić..
-A właśnie, gdzie Diego? -pyta León.
-Szedł na górę, może do łazienki. Pójdę go poszukać.
-Ja też wyruszę na poszukiwania. Ludmiły.
-Ok.

 Idę schodami na górę. Dziwne jest to zniknięcie Diego. Niech już się znajdzie, bo zaczynam się niepokoić. Kiedy już mam wyjść zza zakrętu totalnie mnie muruje. Jakaś blondyna ciągnie Diego za koszulę do jakiegoś pokoju! Dlaczego ciągle mnie to spotyka?! Przecież jeszcze pare godzin temu zapewniał mnie o swojej wierności i miłości do mnie! Kretyn! Nienawidzę go!
-Violu,  coś się stało? - pyta zaniepokojony León
-Diego.. Pokój.. Blondyna.. - nie potrafię złożyć słów w jedno zdanie. Od razu rzucam się Leónowi na szyję.
-Chcesz powiedzieć, że on cię zdradził?-- pyta spokojny
-Poszedł to zrobić. - łkam
-Wejdź tam. - doradza
-Nie chcę tego widzieć.


-Wszystko będzie dobrze,  zobaczysz- gładzi moje plecy. W jego ramionach czuję się bezpieczna. Smutek odszedł na dalszy plan, teraz liczy się tylko on. Zazdroszczę Lu takiego męża. Ja chyba zostanę starą panną. To chyba już moje przeznaczenie.
-Dziękuję - szepce do jego ucha.
-Zawsze możesz na mnie liczyć - mówi, a mi od razu robi się cieplej na sercu. -Może chcesz odpocząć? -pyta
-Pojde do domu.
-Posiedzisz w naszej sypialni. Godzina jeszcze młoda.
-Dzięki - odrywam się od niego. -prowadź - mówię z cieniem uśmiechu.

 Już po chwili siedzę z Leónem na łóżku.
-A gdzie Ludmiła? -pytam
-Emily, jej koleżanka, twierdzi, że poszła odprowadzić Kimberly do domu.
-I nic ci nie powiedziała? To nie w jej stylu- krzywię się
-Pokłóciliśmy się. Może dlatego
-Pogadam jutro z nią.
-Jesteś aniołem -zachwyca się mną
-Bez przesady- uśmiecham się
-Masz piękny uśmiech
-Ty też - raju i to jeszcze jak piękny!
-Jesteś śliczna -gładzi mój policzek. Po chwili zmniejsza odległość między nami i namiętnie mnie całuję.



On nawet usta ma takie cudowne! On cały jest cudowny! Siadam na niego okrakiem, on z pocałunkami przechodzi na moją szyję. To straszne, ale...... Podoba mi się to...


***/***/***
-Coś się stało? -pytam przyjaciółkę, która jest mocno przerażona
-Vanessa, musimy pogadać. Natychmiast! - ona płacze? Do jasnej ciasnej, o co chodzi?! Zaczynam się bać!



***/***/***










-A ty z czego jesteś taki zadowolony?  -pytam
-Ooo. Vincent. Jak ja cię dawno nie widziałem! - i on jeszcze cieszy ryja na mój widok? Bezczelny.
-Ostatni raz jak przeleciałeś mi laskę. - syczę
-Ooo. Co u Jennifer? - pyta głupio
-Nic szczególnego. A czemu sam się jej nie spytasz? Macie sobie do pogadania.
-Tak? Ja tak nie uważam- oj Hernandez.
-Zresztą nie ważne. Skoro cię to nie obchodzi. -prycha
-Boże, tylko ją przeleciałem , robisz z igły widły.
-Idiota. Powinieneś brać odpowiedzialność za swoje czyny.
-Tylko złamałem jej serce.
-Nie będę z tobą dyskutować. Tu masz jej numer-podaje mu karteczkę- jest coś o czym musisz wiedzieć. Coś od czego do końca życia nie uciekniesz. Pogadaj z nią.
-Zastanowię się - kretyn.
-Albo dogadacie się między sobą albo przez sąd, jak chcesz.
-Jaki sąd, o czym ty mówisz? - gościu, ja zaraz naprawdę nie wytrzymam i dam ci w mordę, jak można być taką ciotą? Diego znam od małego. Już wtedy odradzała się w nim miłość do dobrej zabawy i panienek. Zaraz stuknie mu trzydziestka, a ten dalej zachowuje się jak gówniarz. Ma dziewczynę, a ją zdradza. Do czego mu jest w takim razie Violetta? A mówiłem jej, żeby mu nie ufała? No mówiłem, ale po co mnie słuchać? Znowu wyszło na moje. Ze mną chociaz miałby królewskie życie, a z tym baranem? Pewnie przeżywa z nim piekło albo i nie.. Ona zawsze była naiwna. Mogła wybrać mnie, bylibyśmy już szczęśliwi po ślubie i dzieckiem. Ale nie, bo ona woli marnować życie z tym... Kimś. Ok, jej wybór- przyjmuję do wiadomości. Ey.... Czekaj, czekaj. Ta ciota coś do mnie mówiła, nie?
-Zadzwoń do niej i pogadajcie. Ja mam tyle do powiedzenia..- mówię i już chcę odejść, ale na ślinę ciśnie mi się coś jeszcze.
-Z kim tym razem zdradziłeś Violettę?
- Z pewną piękną blondynką, o długich nogach i sexi cyckach. Podejdź tu, to zdradzę ci kto to. - kurde. Serio jestem ciekaw.
Co? To niemożliwe. Ona i on?! Fuj!

***/***/***
Cholera jasna! Gdzie wszyscy się podziali?! Gdzie Violka, Lajon, ten kretyn Diego i Ludmiła?! Zostałam sama! Będą musieli mi się ostro tłumaczyć! Jasne Francesca! Już lecą żeby spowiadać ci się z tego co robili.!
Ught! Mam to gdzieś, idę do domu! Impreza nieudana! Też ich kiedyś zostawię samych, zobaczą jak to jest! Wkurzyli mnie. Było mi się napić, a nie. Może wtedy dobrze bym się bawiła, a tak to jest do tyłka! Violetto, będziesz musiała mi się tłumaczyć! Ty nie powinnaś zostawiać mnie samej! Jest po północy, jest ciemno. No i co ja teraz mam zrobić?! Do domu mam pół godziny drogi, muszę iść przez jakaś nieoświetloną uliczkę, przez która łażą jakieś ćpuny ! Cóż. Tutaj też nie mam najmniejszego zamiaru siedzieć, zdecydowanie wolę iść do domu!
***/***/***


-A teraz powiesz mi o co chodzi? - pytam swoją przyjaciółkę, kiedy ta przestaje płakać. Ona spuszcza tylko głowę i siedzi cicho.
-Ludmiła, do cholery! Albo w tej chwili mi powiesz albo wychodzę! - podnoszę głos
-Zrobiłam coś strasznego. - mruczy
-Sprecyzuj swoją wypowiedź.
-Obiecaj, że zachowasz to dla siebie.
-Nikomu nie powiem, obiecuję.
-No więc........




_________________________________

Tak, tak. To znowu ja. Przychodzę do was z nowym rozdziałem. Cóż. Mi się nie podoba, ale nie mam pomysłu jak to rozpisać. Wybaczycie mi to może, co??  Bądźcie łaskawi.

A w rozdziale....
Kłótnia Diego i V oraz L z L
Impreza z okazji 3 rocznicy ślubu Leonmiły
Diego z tajemniczą blondynką.
O co chodziło Vincent'owi?
Dlaczego ma porozmawiać z Jennifer?
Sąd?
O co może chodzić?
León i Vivi w dwuznacznej sytuacji.
Co z tego wyniknie?
Cóż. W tym opowiadaniu będzie się wiele działo.

Opinie na temat tego czegoś na górze pozostawiam Wam.
Rozdział 3---> 3 komentarze.
Już lecę zajmować miejsca.

Do następnego!

czwartek, 7 lipca 2016

01~Susan


                   Rozdział dedykuję wszystkim, którzy jeszcze tu są ^_^




-Nie życzę sobie,żeby jakieś ''fanki'' cię podrywały!-krzyczę
-Nie rozkazuj mi!-odkrzykuje
-Planujemy nasz ślub,mam do tego prawo!
-Zamknij się!
-Ani mi się śni!
-Suka!-i nagle czuję ból na moim prawym policzku
-Z nami koniec!-krzyczę zapłakana i już po chwili pakuję swoje rzeczy do swoich walizek.
-Kochanie,przepraszam!-krzyczy za mną mój BYŁY.
-Zamknij się.Z nami koniec.Sam to spieprzyłeś!
-Obiecuję,że to się już więcej nie powtórzy.Wznowię wizyty u psychologa,ale proszę cię,Violu,najmilsza,wybacz mi!-padł na kolana i błagał o przebaczenie.
-Tylko dlatego,że cię kocham-on szczęśliwy wstaje i mnie przytula.Pójdzie do psychologa.Cieszę się.Jego problem zniknie,a my znowu będziemy szczęśliwi...


                                            *******************
Fajnie byłoby wrócić do rodzinnego miasta,w innych okolicznościach.Włochy,to zdecydowanie radosne miasto.Lecz nie teraz.Kiedy jedziesz pochować najlepszą przyjaciółkę,nie cieszysz się z powrotu.Przeciwnie.To cię dobija.Chociaż jedyny plus jest taki,że spotkam się z moimi przyjaciółkami.Jestem ciekawa,co działo się z nimi,przez te siedem lat.Miałyśmy kontakt,ale nic nie zastąpi prawdziwego ''przytulaska''.


     Po jedenastu godzinach samolot ląduje,a ja razem z narzeczonym możemy pojechać do hotelu.Jestem wyczerpana podróżą,a za trzy godziny pogrzeb Susan.I tak bym nie zasnęła.Wspomnienia zbyt bolą.Kiedyś,nie dało rozdzielić się naszej piątki.Wyjazd Sus,wszystko zmienił.Ja wyjechałam robić karierę,a dziewczyny zajęły się sobą..
-Skarbie,wszystko w porządku?-pyta mnie mój narzeczony.
-Ym,tak.-kłamię.
-Nie przejmuj się..Susan nie chciałaby żebyś się nad nią użalała.-pociesza mnie.
-Nie mogę inaczej..Wiem,że ona nigdy nie okazywała słabości i nie lubiła,jak ktoś się nad nią litował,ale..ona nie żyje.Więcej jej nie zobaczę!-krzyczę zrozpaczona,na co mój boy nie reaguje negatywnie.Od razu mnie przytula i pociesza.
-A teraz,chodź do hotelu.Trzeba się przyszykować-łapie moją rękę.


  Do hotelu docieramy po dziesięciu minutach.Jedno wielkie łóżko,plazma naprzeciwko,obok dwie szafki nocne,po obu stronach łoża,szafka i kanapa.Pięknie.
-Idziesz pierwsza do łazienki,czy ja mogę?-pyta Diego
-Możesz iść,ja ubiorę się w pokoju-uśmiecham się sztucznie.
-Ok-mruczy i zamyka się w łazience.Wyciągam z walizki przyszykowany,wcześniej komplet.Nic się nie wymięło.Cudnie.Ściągam swoje spodenki i podkoszulek i nakładam ten zestaw. Usta maluję różową szminką,a rzęsy podkreślam czarną mascarą.Z torby wyjmuję małą torebkę,w której znajduje się telefon,portfel,chusteczki i guma miętowa.Diego ubrał się w czarny podkoszulek,zważając na to,że na dworze jest 38 stopni,czarne spodnie od garnituru i brązowe pantofle.
-Gotowa?-pyta.Kiwam głową.Łapię jego dłoń.Taksówka już na nas czeka.Wsiadamy do niej.Mówimy kierowcy,gdzie nas zawieźć i milkniemy.

   Droga przebiega spokojnie.Po piętnastu minutach jesteśmy na miejscu.Płacę kierowcy odpowiednią kwotę i wychodzimy z żółtego pojazdu.Diego wystawia ramię,które łapię swoją kruchą dłonią.Przed wejściem kupuję bukiet białych róż.Ulubione kwiaty Susan.Diego kupuje jednego tulipana,w kolorze różu.Piękny.Lubiła tulipany.Kierujemy się w kierunku zgromadzonych ludzi.Dzisiaj to jedyny pogrzeb,więc znalezienie grupki ssaków,nie jest problemem.Z daleka widzę Ludmiłę i Francescę.Ale one się zmieniły..Podchodzimy do nich.
-Viola-mówią zgodnie i już po chwili wszystkie się przytulamy.
-Tęskniłam-mówię
-Ja też.
-I ja-mówią.
-Gdzie reszta?
-Maxi zaraz przyjdzie,z Natalią,mój mąż poszedł po jakieś kwiaty,a twój brat..powinien zaraz przyjść z Camillą.-mówi.
-A właśnie,twój mąż..Muszę go poznać-uśmiechamy się.
-Jasne.Już idzie-rzuca entuzjastycznie.Odwracam głowę w tył.Chłopak z grzywką,szatyn,bardzo wysoki,ubrany w garnitur.
-Kupiłem fioletowe lilie,mogą być?-pyta się Ludmiły.
-Jasne,są piękne-patrzy się na nas-a..Poznaj moją przyjaciółkę-Violę i jej narzeczonego-Diego.Viola,to jest mój mąż-León,León,to Viola,Diego to León,kochanie,to Diego.-aż się zziapała
-Cześć,Violu.Miło mi cię poznać-całuję moją dłoń
-Cześć,Diego-przedstawia się mój nuevo
-León.Miło mi-ściskają swoje dłonie.
-Violetta!-krzyczy mój kolega.
-Maxi! Jak miło cię widzieć!-piszczę szczęśliwa.Już po chwili ściska mnie.Za mocno,ale co tam.
-Poznaj,proszę moją żonę-Natalię.-piękna,średniego wzrostu,brunetka.Odziana w ładny zestaw.
-Cześć,Violetta jestem.-podaję jej rękę
-Natalia-ściska ją i się uśmiecha
-Cześć,Diego.Miło mi-wita się z nią mój narzeczony.
-Natalia.Mnie również-całują się w policzek


  Po dziesięciu minutach witania się,pogrzeb się rozpoczyna..








Znalezione obrazy dla zapytania pierwsze spotkanie leonetty
Ubrana w szarą bluzkę,białe rurki i czarne szpilki jestem pod domem mojej przyjaciółki.Pukam.Po paru sekundach otwiera mi León,ubrany w niebieską bluzkę,koszulę w kratę i jeansy.
-Cześć-mówi z chrypką.Słodkie.Co? Nie!
-Em..Hej.Jest może Ludmiła?-pytam z uśmiechem
-Wyszła godzinę temu,do Natalii,powinna niedługo wrócić..-mówi
-To,przyjdę kiedy indziej.-odwracam się.
-Poczekaj-mruczy szatyn.Odwracam się-może wejdziesz i się czegoś napijesz?-pyta spokojnie.
-Ym..Z chęcią,dzięki..-wchodzę do korytarza.Chcę ściągać buty,kiedy szatyn mówi:
-Violetta,nie wygłupiaj się.-chichocze.Zakładam szpilkę s powrotem.-czego się napijesz?-pyta,kiedy znajdujemy się w salonie.
-Hm..może kawy?-pytam
-Jaką pijesz?-pyta
-Rozpuszczalną,z jednej łyżeczki.Nie słodzę.Pół szklanki mleka.
-Ok.Poczekaj moment-mruczy.On zawsze jest taki opanowany?

  Wygląd salonu nic się nie zmienił.Żółte ściany,podłoga w panelach,a na środku biały dywan.Na ścianach zdjęcia i kwiaty.Naprzeciw kanapy telewizor.Pięknie.
-Proszę,twoja kawa.-mówi z uśmiechem
-Dzięki.
-Może coś słodkiego?-pyta
-Nie,dzięki.Nie jem słodyczy.To bomba kalorii-chichoczę
-Kobiety,kto je zrozumie.
-Modelka.Ludmiła kocha słodycze.
-Fakt,ona pożerałaby je kilogramami-śmiejemy się
-Przepraszam,że nie byłam na waszym ślubie,ale  miałam pokaz i nie mogłam-tłumaczę się
-Przestań,nie twoja wina-mówi
-Ale czuję się winna.
-Możesz się zrekompensować.
-Jak?-upijam sporego łyka kawy.Tchibo.Pycha.
-Jutro mamy trzecią rocznicę.Robimy małą imprezkę.Wpadłabyś z Diego?-pyta
-Czemu nie.Może być fajnie-uśmiecham się.
-Super.-po chwili słyszę,że Ludmiła wróciła.
-Violetta,jak miło cię widzieć-przytula mnie.
-Mnie ciebie również.-odpowiadam
-Chodź-ciągnie mnie za rękę.
-Gdzie?-dziwię się
-Na zakupy!-rzuca entuzjastycznie.-siedem lat chodzenia na zakupy,bez ciebie,to nie zakupy!-klaszcze radośnie w dłonie
-Ok.-przystaję na propozycję przyjaciółki


**********
Znalezione obrazy dla zapytania pierwsze spotkanie leonetty
Włochy,wróciłam!

Ciesz się,kochana,póki możesz,bo niedługo rozpacz,zastąpi radość.Zniszczę cię.Ty zniszczyłaś moją rodzinę.Miałem wszystko.A ty to zepsułaś.Nienawidzę cię.Będziesz cierpieć.Nikt o tobie nie zapamięta.Zginiesz.Nikt ci nie pomoże.

***************

Znalezione obrazy dla zapytania pierwsze spotkanie leonetty
-Nie,Clara.Wszystko ma być gotowe na jutro rano.Tak! Raport ze spotkania z Rosjanami też! Zwalniam cię!

 Rzucam wściekły telefonem o ścianę.Kurwa.Będzie szantażować mnie tym,że z nią spałem.Byłem pijany.Kuźwa. Ludmiła by mnie zabiła,jakby się o tym dowiedziała..Nie mogę ryzykować.Muszę chronić ją przed tymi ludźmi.Sam wciągnąłem ją w to bagno,sam ją z niego wyciągnę.Biedna..Nie wie,że jej życiu zagraża niebezpieczeństwo..Za wszelką cenę,muszę rozwiązać moje problemy.Violetta Castillo.Nie sądziłem,że jeszcze ją spotkam.Widziałem ją raz w życiu,a zapamiętałem jak wyglądała.Spoważniała.Nie wygląda jak dziecko.Idioto! Miała wtedy.....nascie lat,była dzieckiem! Nastolatką,ale jednak jeszcze dzieckiem.Nie zapamiętała mnie.Trochę szkoda.Nie zapamiętała chłopaka,który uratował ją przed śmiercią......



________________________________________________________________________________





Tak oto prezentuje się rozdział number ONE!
Długość taka,jaką planowałam.Nie możecie przecież dowiedzieć się za dużo,nie? :D

Pogrzeb Susan :( To taki znak,że w życiu bohaterów nie będzie wcale kolorowo.I to już od pierwszego rozdziału! Wszystko zacznie się wyjaśniać..Poowoolii.Bardzo.
Wiem,początek opowiadania i już takie coś?

Pogrzeb Sus.
Mąż Luśki..
''On zawsze taki opanowany?'' haha.
Zakupy po siedmiu latach.
Violetta poznaje Natalie.
Czy okaże się dobrą osobą?
Złą?
Może jednak to pierwsze?
Jeszcze nie wiem :D


O co chodzi Leónowi?
Chronić Lu?
Bagno?
Pijany?
Uratował V?
O co camon?! :D
Dowiecie się w swoim czasie. 



Czytasz? Komentujesz! Nie? To wypad!